Z playlisty wybierz piosenkę ,,Robin Schulz -Lady Of The Sunshine ''.
Rozdział 10
Po incydencie z martwą wroną, ruszyłam dalej.
Wędrowałam między drzewami, krzakami i dzikimi, niegroźnymi
zwierzętami. Znalazłam słodką wodę, którą napełniłam metalowy bidon.
Gdy tak dalej szłam i szukałam swoich sojuszników,
usłyszałam huk
To już dziewiąty w tym dniu.
Czemu tak dużo?! Przecież jesteśmy tylko dziećmi! Niektórzy
z nas są tacy mali, że miecz jest za nich za ciężki. Dlaczego co roku, każda
rodzina boi się, że któraś z ich ukochanych osób zostanie wylosowana? Kapitol
wpaja nam ,że to tylko gra. Ale czy na pewno?
Co roku, w każdym dystrykcie, na dożynkach pokazują nam
film. Niezniszczalni trybuci, mają nam tłumaczyć, że walczymy dla dumy
dystryktu i naszych rodzin, oraz dla honoru.
Ale niektórzy z nas mają przecież gówno zamiast honoru. Jak
uważam, zaliczam się do tego grona.
Nagle poczułam zimny powiew. Tak silny, że zdmuchnął liście
z ziemi. Ciemnie cienie chmur osiadły się po kontach areny. Tak ciemne, że
niektóre rzeczy, były po prostu niewidoczne.
-Świetnie.-mruknęłam, gdy poczułam na karku chłodną, mokrą
łzę nieba.- Deszcz!
Naburmuszona usiadłam pod wielkim liściem i czekałam na
koniec.
Jednak, nie nadszedł.
Co innego mam robić, niż siedzenie pod cienkim liściem?
Iść, ano właśnie.
~~~
Nakryta dużymi liśćmi, cała przemoczona i prawdopodobnie
chora, dotarłam do stromych skał i gruzów. Znalazłam sobie małe miejsce,
nasunięte kilkoma głazami. Było tam małe okno na widok. Dla pewności
pozasypywałam kilka z nich kamieniami. Usiadłam na twardym podłożu i
odetchnęłam.
Zjadłam krakersa, napiłam się wody i zrobiłam porządek w
plecaku. Co z tego , że miałam małą ilość rzeczy. Czystość zawsze się liczyła w
moim domu.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
-Nie! Proszę!- nagły krzyk odpędził moje bezpieczeństwo.
Skuliłam się jak, najbardziej mogłam i czekałam , przyglądając się wszystkiemu
przez szczelinę.-Zrobię wszystko!
-Nie jesteś już nam potrzebny.- znużony głos Kevina dobiegł
do moich uszu. Usłyszałam lekką szarpaninę. Kilka kamieni zleciało z kamiennego
pagórka.
Wtem usłyszałam głośne uderzenie. To błagający trybut spadł
na ziemie, tuż pod moją kryjówkę
Pisnęłabym, gdyby nie to , że zasłoniłam dłonią usta.
Gdy uszedł z niego ostatni oddech życia, przypatrzyłam się jego rysom twarzy i kasztanowym włosom. To
chłopak z Czwórki.
HUK!
-Kevin! Chodźmy już, nie chcę przemoknąć.- rzekła Stella
Digger , trybutka z Dziewiątego Dystryktu.
-Dobra.- burknął. Przez chwilę słyszałam plaskające stukoty
butów, które niestety nie określały ilości osób, lecz następnie wszyscy posłuchali
rady Stelli- było za mokro.
Woda zaczęła powoli przelatywać przez kilka otworów.
Położyłam plecak jak na najwyższym punkcie, aby nie zmókł. Po chwili przyleciał
poduszkowiec, po martwe ciało. Kiedy szczypce zabierały go na pokład, ściekały z
niego strumienie.
Jak widać, nie robili sobie problemu z mojego towarzystwa.
Pewnie myślą, że nie rzucę się na nieboszczyka i razem z nim dotrę na górę. I
mają rację.
Pogoda zaczynała się uspokajać, więc wyszłam na
zewnątrz. Padała lekka mżawka.
Raptem nad głową przeleciało srebrne, pikające pudełko ze
spadochronem.
Stłumiłam krzyk i ze strachu odsunęłam się gwałtownie.
Przecież każdy ma możliwość ze mną pogrywać, a to może być bomba, albo gaz.
Gdy prezent spadł na ziemie, wzięłam twardy, obciekający
wodą patyk i trącałam przesyłkę.
Gdy uświadomiłam sobie, że jest bezpiecznie wzięłam pudełko
w obie ręce. Pewnie widzowie z Kapitolu mieli ze mnie niezły ubaw.
Ze środka wyciągnęłam list zaadresowany do niejakiej Shireen
Baratheon.
Bądź bystra i myśl
uważnie.
Ten kto jest twoim
sojusznikiem , jest i także twoim wrogiem.
Powodzenia, Valeria.
Czyli ktoś o mnie myśli…
W przesyłce znajdowała się również … kanapka?!
Nadal wystraszona, po wcześniejszym wydarzeniu z Czwórką zjadłam swój posiłek
i pełna energii ruszyłam w nieznane.
~~~
Laptop naprawiony! Tylko 150 złotych w tył...
Moim zdaniem z każdym rozdziałem jest coraz ciekawiej! ;)
Pozdrawiam wszystkich czytających i komentujących.
Slendy