niedziela, 6 października 2013

Rozdział 11



Idąc tak usłyszałam melodyjny , kobiecy głos.
Był tak piękny, że wszystko na tej arenie wydawało się radosne.
Przystanęłam przy jakimś drzewie i zaczęłam słuchać jak najdokładniej. Nie umiałam zrozumieć słów. Prawdopodobnie pochodziły z jakiegoś starego języka. Był magiczny.
Nie mogłam również rozróżnić kto to śpiewał. Może jakiś zabłąkany trybut chciał sobie umilić czas?
Zaczęłam iść za dźwiękiem. Omijałam zaczarowane śpiewem drzewa, krzaki i ptaki.  Nawet kapanie wody z liści czy z patyków, zamilkło.
Nagle piosenka wydawała się bliższa. Schyliłam się i podeszłam do krzaków.
Naprzeciw mnie  znajdował się sojusz, składający się z  dwóch chłopców i dwóch dziewczyn.  Jedna z nich śpiewała i siedziała naprzeciw ogniska. Reszta czyściła bronie lub jadła.
-Możemy już iść?- zapytał się Struve, który zajmował się swoim mieczem.
-Po co?- zaśmiała się Stella, zajadając pieczone mięso.- Przyjemnie tutaj.
-Każdy nas może zobaczyć.-  spojrzał na wszystkich posępnym wzrokiem.- Nie wiem jak wy, ale nie czuje się tutaj bezpiecznie.
-To sobie idź.- Kevin obgryzał kurczaka, siedząc koło śpiewającej Violet.- My tutaj zostajemy.
Struve westchnął i zaczął walczyć  z niewinnym drzewem.
-Przestań.- powiedziała dziewczyna z Dziewiątki.- Będziesz miał tępy miecz i zagłuszasz piosenkę.
-Muszę na czymś ćwiczyć.- warknął trybut.
-To sobie kogoś znajdź i poćwicz.- zaśmiał się Kevin. Struve już wiedział, że nie ma szans dyskutować.
Zrozumiałam, że robi się niebezpiecznie, ponieważ chłopak zaczął krążyć wokoło terenu.
Cofnęłam się.
-Co to było?- Violet przestała śpiewać.- Słyszeliście? Jakby łamanie gałązki.
Wszyscy wstali.
-Ktoś tu jest.- zasyczała Stella i zgarnęła swoje noże.
Przestraszona , powoli wycofywałam się.
Chodzący Kevin, nagle zamarł.
-Słyszę coś.- cicho, powoli, spokojnie Shireen…- Tam!
Cały sojusz spojrzał w moje krzaki. Jednak mnie już tam nie było.
-Ruda!- roześmiała się Stella, przedłużając słowo.
Biegłam ile sił w nogach. Dyszałam i omijałam drewniane alejki. Zmieniałam  kierunki, jednak miałam ich na ogonie.  Moje cholerne, rude włosy! Wszędzie je widać…
Gwizdy, śmiech i drwiny nie miały końca. Z każdą chwilą, było im bliżej do złapania swojej zdobyczy.
-Struve! Nie guzdraj się tak! Znaleźliśmy ci kogoś do poćwiczenia!-  gadała Violet.
Kilka metrów później, uświadomiłam sobie, że biegnięcie w tym kierunku, było złym pomysłem.
Dotarłam do klifu.
Stanęłam, przestraszona. Dysząc, odwróciłam się. Ujrzałam całą zgraję.
-Kto tu dzisiaj ma pecha?- zapytała z ironią Violet i obaliła mnie gładką częścią trójzęba. Uderzyła dokładnie w brzuch.  Łapałam powietrze, jak ryba na lądzie.
Dziewczyna zaczęła mnie kopać.- To cię oduczy wkradania się na prywatne imprezy.- zażartowała.
-Przytrzymajcie ją!- zagrzmiał Kevin.
Kopałam, gryzłam i wrzeszczałam. Nic nie pomogło. Każdy złapał mnie za jakąś część ciała, prócz Kevina.- Mam nadzieje , że będziesz się dobrze bawić.- zaśmiał się i wyjął  mały, ostry nóż zza pleców.- To mój ulubiony.
Zaczęłam płakać i szarpać się.- Błagam, zostawcie mnie!
-Zamknij się!- Kevin zdzielił mnie w twarz. Na policzku pojawiła się różowawa pręga.- Zamknij się, albo…
Chłopak zachwiał się i upadł na kolana. Violet od razu rzuciła się do niego.- Kevin, nic ci nie jest?- zapytała i złapała go za rękę.
-Co do…- zapytał niemrawym głosem.
Strzała przecięła powietrze i trafiła w plecy Kevina. Upadł na twarz.
Jego wystraszona współtrybutka spojrzała niego i odwróciła go na plecy.-Kevin!- pisnęła.
-Za późno.- z lasu wyszedł Legolas z napiętym łukiem, celującym w nią.- Nie żyje.
  HUK!
Z powodu zamieszania , wszyscy patrzyli na niego.  Ale nie ja.
Zauważyłam, że Struve  niechcący poluzował ucisk w mojej lewej ręce. Szybko wyciągnęłam sztylet i powaliłam go z łokcia. Żelazo wbiłam w otwartą dłoń Stelli. Dziewczyna ryknęła i złapała za rączkę broni.
Oszołomiony Struve wstał, zgarnął ekwipunek i uciekł do lasu.
-Tchórz!- wrzasnęła Stella i  rzuciła się na mnie. Następnie turlałyśmy się po ziemi, jak dzikie zwierzęta.
Legolas strzelił w nogę dziewczyny, dzięki czemu przestała się szamotać. Odepchnęłam ją w stronę klifu. Stella nie zdążyła się złapać skały i spadła.
-Nic ci nie jest?- Legolas podbiegł do mnie.
-Nie. Gdzie Violet?
-Uciekła.- chłopak podał mi dłoń.- Wstawaj, musimy iść.
-Ale gdzie?

-Do schronienia. Tam czekają na nas dziewczyny.
~~~ 
Jej, nowy rozdział ;/
W ogóle mi się nie podoba...

A tak a propo , zapraszam na NOWEGO BLOGA . 
Wydaje mi się o wiele, ale o WIELE lepszy od tego ;-;
Zapraszam i pozdrawiam
Slendy
(Szatan z siódmej klasy to zuo ;-;)