wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych świąt!

Miałam złożyć życzenia w rozdziale, ale byłam aż taka zmęczona i taka roztrzepana jak flaki z olejem , że zapomniałam.
Uprzedzam, że nie jestem najlepsza w składaniu życzeń ;-;
Chciałabym wam życzyć dużo prezentów pod choinką, pysznych potraw na wigilijnym stole i spokojnego nastroju, który oczywiście u mnie nie zagościł! ^-^
Dziękuje wszystkim, którzy są tu ze mną i prawdopodobnie czytają ten post! Tyle dla mnie znaczą te wszystkie komentarze , wyświetlenia i obserwacje! Nawet sobie tego nie wyobrazicie.
Wspaniałego i pijanego (+18) Sylwka! Choć oczywiście u mnie będzie piccolo XD
A ci, którzy już po wigilii, mam pytanie. Czy dostaliście to co sobie wymarzyliście? Bo ja owszem. Nawet skakałam i tańczyłam z radości , co u mnie jest cudem. I wielkim dla mnie szokiem,  było to, że brat był dla mnie miły! No prawie... Ach ta magia świąt!
Podsumowując: Wspaniałych świąt, imprezowego Sylwestra i lepszych ocen na nowe półrocze :)
I bardzo was przepraszam za rozdział - Lily ma racje. Moim zdaniem najgorszy z tych najlepszych. Make sense. ( no wiecie o co chodzi, prawda? ;-;)
Dziękuje jeszcze raz i pozdrawiam
Slendy

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 15

Pokój , w którym się znalazłam, nie był zbyt dobrze urządzony.  Jasne panele, stare , szare ściany i jedno okno.  Dwa łóżka, przykryte kołdrami kupionymi na targu. Spróchniała szafa stała naprzeciw łóżek, przy drzwiach. Kilka rupieci pod łóżkiem obok okna. W pokoju znajdował się również mały stoliczek z krzesłem i skrzynia z zabawkami. 
Ubrana w czarną suknie, podeszłam do małej dziewczynki, bawiącej się miśkiem. Chciałam nią potrząsnąć i spytać się, czemu jest smutna. Lecz moja ręka rozpłynęła się jak mgła, gdy dotknęłam jej ramienia.
W tym samym czasie, drzwi otworzyły się i wszedł przez nie młody chłopak. Usiadł na podłodze obok dziewczynki i zaczął ruszać ustami.
Nie słyszę ich. Dlaczego?
Chciałam wrzeszczeć, zapytać się co tu robię. Opadłam na kolana i zakryłam twarz w dłoniach. Umarłam. Nigdy się nie dowiem w czyim domu jestem.
Płacz dziecka. Podniosłam się, spoglądając wokoło. Nie było tu dziewczynki, ani chłopaka. Nie było mebli. Nie  było pokoju. Tylko ciemność.  Chciałam krzyczeć, szukać tej dziewczynki. Z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk, a w ciemności nic nie widziałam. Usłyszałam tylko, jak suknia zamiotła podłogę. A przynajmniej tak mi się zdawało. Ponieważ przez ciemność nie można nic zobaczyć ani poczuć. Tylko ból.
~~~
Ciemność, ciemność. Skończy się kiedyś? A ból?  W uszach zaczęło mi dudnić.
-Otwórz powieki – wyszeptał głos. Czy to dziecko? A może ta dziewczynka? Na myśl wpadł mi jeszcze ten chłopak, ponieważ nie mogłam rozróżnić płci.
No dalej, posłuchaj.  Wtem trzepot motylich skrzydeł ogarnął moje uszy. Nie widziałam ich, a tak bardzo chciałam.  Otwórz oczy, to je zobaczysz.
Zrobiłam to z wielkim trudem. Po chwili , pożałowałam.  Niczego nie było, tylko koniec. No i może czarny aksamit z białymi, błyszczącymi kropkami.
Wzrokiem oblepiłam całą przestrzeń. Jedyne co wiedziałam, to, że jest ciemno i , że znajduje się w mało wygodnej pozycji. Gdy poruszyłam małym palcem u lewej nogi, ogarnęła mnie fala bólu. Ostrego, przenikającego. Lecz, gdy wykonałam ruch palcem wskazującym lewej ręki, poczułam pieczenie.
Syknęłam.
Powoli panikowałam. Kim jestem? Co ja tu robię? Gdzie jestem? Oczy zaszły mi łzami, gdy zmusiłam się do siadu. Zbyt szybko podciągnęłam plecy.
Wokoło mnie, tak jak w tym dziwnym śnie, znajdowała się ciemność. Ale gdy spojrzałam w górę, spostrzegłam lśniące , czarne niebo. Byłam w dole.
Siedziałam na jakiś roślinach. Strasznie piekły mnie we wszystkie części ciała. Dopiero po tym, jak zaczęłam się drapać po nogach, przestraszyłam się. Byłam sama w dole pełnym trującego bluszczu w nocy.
Wstałam. W efekcie tego, przeszył mnie ból kostki.
Chciałam usiąść, poddać się. Ale musiałam się dowiedzieć, gdzie  jestem.  Wyszłam z dołu. Wokoło mnie znajdowały się drzewa i krzaki. Gdy wyjrzałam zza dorodnego krzewu, zauważyłam jezioro i małą plażę przy nim. Można było dojrzeć ślady butów na piasku. Doczłapałam się do jeziora i przemyłam nogi. Gdzie ja jestem?
Nagły huk obudził ptaki wokoło mnie. Westchnęłam z przerażenia. Wróciłam. Nadal byłam na arenie.
Przysiadłam w wodzie, łapiąc się za głowę. Wszystko sobie przypomniałam. Cały pobyt tutaj rozmazywał się przed moimi oczami.
Jednak skoro byłam w sojuszu ze Struvem, moim współtrybutem, to gdzie on jest? Rozejrzałam się. Nigdzie nie było naszych rzeczy. Ten skurwysyn zabrał mi wszystko.
Rozpłakałam się jak dziecko. Jak tamto dziecko w tym dziwnym śnie. Podniosłam się i cała cieknąca z wody, usiadłam na kamieniu. Już na nim siedziałam. Wtedy. Pytał się, czy zjem jabłko.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że zostałam sama. Bez niczego. Nie miałam broni, jedzenia, sojusznika…
Na arenie zaczął grać hymn Panem. Na niebie pojawiło się niebieskie godło, a następnie dwie twarze. Ness. Ness Perez z Dystryktu Pierwszego. Ta sama Ness, co chciała mnie spalić na rzezi przy Rogu. Drugie zdjęcie przedstawia Emily z Dziewiątki- dziewczynę, z którą zawarłam sojusz. Po zamieszaniu przy pierwszych godzinach Igrzysk, nie mogłam jej odnaleźć. Tak samo Alex. Ale czy mogłam zaufać ponownie w sprawie sojuszu? Mój pierwszy sojusznik, był psychopatycznym mordercą , który miał zamiar mnie zepchnąć z drzewa. Drugi, natomiast… okradł mnie.  Ale zapłaci mi za to. Za ten sojusz, za tą fałszywą dobroczynność i za moje rzeczy.
Bo w końcu gra się fair, prawda?
~~~
Siedząc przy kamieniu, przegryzając wargę ,aż do krwi, wyczekiwałam słońca. Postanowiłam, że nie usnę, gdyż wyspałam się podczas pobytu w dole.  Zacisnęłam brzuch rękoma. Byłam głodna.
Nie wiedziałam co robić. Czekać na ranek i co? Co miałam robić, gdy słońce wzejdzie ponad horyzont? Muszę coś wymyśleć, inaczej zostanę tu na zawsze.  Westchnęłam, przyciskając kolana do siebie. Umrę. Nic już nie zdziałam. Nie ma dla mnie żadnej pomocy. Pewnie Struve teraz opycha się żarciem, śmiejąc się.   Kiszki kontynuowały swoje granie, gdy moje myśli zaczęły się bardziej wysilać. Pamiętasz tą pyszną zupę warzywną w Kapitolu? I krewetki? A te owoce w sałatkach?
Tęskniłam. Za rodziną. Dystryktem. Domem. Jedzeniem. A szczególnie za domowym jedzeniem z rodziną w Dystrykcie.   Może i nie było tak wyszukane jak w Kapitolu. Ważne, że istniała możliwość takiego posiłku z bliskimi.
Na wspomnienia, oczy zaszły mi łzami.  Może mnie teraz oglądają? Płaczą? Nie mogą znieść myśli, że głoduję? Tak bardzo przepraszam, chcę, żeby to się już skończyło. Chcę, byście przestali cierpieć…
-Jaka ja byłam głupia!- szlochałam na cały głos, chowając twarz w dłoniach.-  Nie mam teraz co jeść, pewnie umrę, a moja rodzina więcej mnie nie zobaczy… Och, dlaczego? Dlaczego nie mogę niczego zjeść, choć mój żołądek jest pusty? Dlaczego dajecie mi tyle cierpienia? Och, biedna ja. Przynajmniej Struve nie będzie głodował.
Uśmiechnęłam się w duchu, gdy ujrzałam paczkę zlatującą , jak listek na wietrze, na spadochroniku. Wstałam jak najszybciej , łapiąc prezent od sponsorów w locie. – Och, dziękuje!- jęknęłam ze szczęścia, opadając na kolana.- Dziękuje, tak bardzo…
Jak było widać, mój szybko wykombinowany plan sprawił się. Udawałam nędzną, głodną nastolatkę pełną trosk, aby dostać jedzenie. Mieszkańcy Kapitolu byli bardzo naiwni. Albo głupi, jednak ja nie widziałam różnicy.
Otwarłam paczkę, z której wyciągnęłam małą puszkę z wodą mineralną , naleśnika i dwie pomarańcze.
Sok owocu trysnął mi na ręce, gdy paznokciem przecięłam jego pomarańczową skórę. Wyskubałam najsmaczniejszą część, a resztę wycisnęłam na naleśnika. Po chwili on też zniknął. Gdy Helios rozpoczął swą wędrówkę po sklepieniu niebieskim, a jego ogniste , przypięte do jasnego rydwanu konie sunęły wzdłuż kuli ziemskiej,  ponownie zaczęłam swoją podroż.  Skierowałam się na północ od jeziora, w przeciwną stronę od strumyka. Jak już raz mnie zdradził, to może jeszcze raz.
Puszkę włożyłam do dość obszernej kieszeni, a drugą pomarańczę zostawiłam na później, przypinając ją do paska.  Żółtawe promienie atakowały moją twarz. Przysłoniłam ręką oczy, rozglądając się.  Zrobiło się duszno i parno w kilka minut. Sztuczki organizatorów. Mają nadzieje, że wypiję wodę.  Zgarnęłam kosmyk z czoła i idąc dalej, obiecywałam sobie, że nie zrobię im tej przyjemności
Jednak po paru godzinach, moje pragnienia przejęły władzę nad ciałem. Szybkim ruchem wyciągnęłam puszkę i wypiłam całe picie. Zasapana opadłam na ziemie, żałując swojej decyzji. Teraz nie mam nic do picia. Mogłam iść za tym cholernym strumykiem!  Podciągnęłam się z suchej ziemi i poszłam w głąb umierającej puszczy.
Po karku ściekały mi kropelki potu. Włosy miałam rozpuszczone, a nie miałam możliwości ich spięcia. Może bym je ścięła? Ale czym? W końcu postanowiłam, że jak nadarzy się okazja, to zetnę kilka centymetrów. Nie obchodziło mnie to, czy będę ładna, czy brzydka , gdy będę już w Kapitolu. W tamtej chwili przetrwanie było dla mnie najważniejsze. 
Gdy sama oglądałam zmagania trybutów, usłyszałam, że mieszkańcy Kapitolu  mogli sami przejść przez arenę, po Igrzyskach. Czy będą radośni, gdy dotkną zaschniętą krew na Rogu Obfitości? Czy będą szli tropem mojego strumyka? Czy zesrają się ze szczęścia, gdy dotrą do jeziora, przy którym przebywałam? A może wespną się na drzewo, z którego spadłam z Legolasem? Pooglądają klif, przy którym prawie zginęłam?  Otrzęsłam się z dreszczy na ciele i podrapałam się po nogach. Pojawiła się na nich pokaźna wysypka, która doskwierała mi niemiłosiernie.
Ptaki umilały moją podróż. Śpiewały różne dźwięki, szeleściły skrzydłami. Raz  jedną  z papug o niebieskich i czerwonych skrzydłach, musnęłam po dziobie. Skończyło się na krwi cieknącej z palca.
Przez myśli majaczyły mi różne myśli i obrazy. Znów byłam sama w wielkiej puszczy.  I to mi się podobało.  Lepiej się czułam bez sojusznika, ponieważ wolałam działać na własną rękę, niż potem go zabić. Dorosłam. A przynajmniej takie określenie pasuje.  Jeszcze kilkanaście dni temu bałam się własnego cienia. Nie mogłam usnąć wieczorem, kiedy wiedziałam, że następnego dnia mają być dożynki. Byłam przerażona tym, że mnie wylosowali. Odciągnęli mnie od rodziny, za którą tęsknie.  
Nadal się boję, tym, że zginę. Pierwszego dnia Igrzysk, nie miałam pojęcia co się dzieje i co powinnam uczynić. Nie wyobrażałam sobie życia, bez sojusznika, na którym w końcu się zawiodłam. Byłam głupia- i wczoraj i kilka dni temu. Zaufałam obcej osobie. Powierzyłam jej własne życie.  Czy ja naprawdę myślałam, że Struve jest taki dobry?
Teraz nikomu nie zaufam. Będę mordować z zimną krwią i kamienną twarzą. Będę zawodowcem i wygram. Po to by wrócić do domu. Po to by przeżyć.
Powietrze robiło się co raz cięższe. Podparłam się o drzewo, lekko dysząc. Błądziłam od kilku godzin, bez wody.   Nagle bez zastanowienia zgięłam się w pół , zwracając śniadanie. Zszokowana upadłam na ziemię.  Jest źle. Bardzo źle.  Gardło piekło mnie od wymiocin. Przetarłam twarz, drżąc. Co się ze mną dzieje? Zimny pot ściekał mi wzdłuż kręgosłupa. 
Spróbowałam wstać, powoli, bez żadnych gwałtownych ruchów. Lecz po chwili usunęłam się na kolana, wyrzucając z siebie wnętrzności. Kaszlnęłam, zamykając oczy.  Dopiero teraz zauważyłam, że ptaki przestały śpiewać. Otwarłam oczy, rozglądając się. Zniknęły. W tym wszystkie zwierzęta, krzewy. Zostały tylko jakieś trawy i… jedno, obszerne drzewo. Tak to wokoło mnie było pusto. Wzgórza ogołocono, odsłaniając szpiczaste brzegi.  Strumyk  i jezioro ledwo dojrzałam. Błądziłam. Wcale nie zaszłam tak daleko. Gdy spojrzałam za siebie, zauważyłam w oddali wulkan Rogu Obfitości. Dymiący komin wywyższał się od pozostałych gór.

Skoro nie było żadnych kryjówek i wszystko było widoczne, to oznaczało jedno- organizatorzy chcieli krwi.
~~~
Nie uważam tego rozdziału za dzieło sztuki. Nie podoba mi się. Ble.
Lecz chciałam go już dodać, bo męczył mnie od kilkunastu nocy. Ciągle przychodziły mi pomysły czy fajne zwroty, które musiałam wykorzystać. Ech. Nie dziwię się, że pisarze po ukończeniu książki potrzebują wakacji.
Ja tu już zaczynam pisać rozdział 16 i zauważyłam, że mamy 2,920 wyświetleń (strasznie wam dziękuje <3)! Tyle samo jest w moim pierwszym blogu 
Poprzedni rozdział miał 91 wyświetleń! To mój rekord :D Dziękuje.
Jak tam? Mieliście dzisiaj wigilię klasową? Dostałam książkę ,,Trzy metry nad niebem'' , którą już czytałam (pożyczona). A wy? ;)
~~~~ 
Jestem taka zmęczona, że nawet tekstu po rozdziale nie umiem napisać ;-;
Możecie narzekać.
Od dzisiaj.
Pozdrawiam
Slendy  

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 14

Wszędzie było parno, a mgła rozprzestrzeniała się jak choroba.  Cętkowani tancerze sunęli za Struvem, bliskim omdlenia. Ciągle dyszał. Gdy mnie dostrzegł, w jego oczach zalśniła iskierka radości. Zmienił kierunek ucieczki w moją stronę.
Za pierwszym razem pomyślałam, że super. Struve nie chce mnie zabić, tylko ma ochotę zawrzeć ze mną sojusz. W końcu zmrużę oczy. Jednak, gdy chłopak był coraz bliżej, uświadomiłam sobie ,dlaczego zmienił kierunek. Za mną jest wielkie drzewo. A Struve miał zostać przekąską dla zwierząt.
Szybkim susem wdrapałam się na rozległe konary. Poganiałam na głos chłopaka. W końcu dotarł i ledwo wspiął się na drzewo. Koty dopiero przecinały strumyk. Jak na Dystrykt Szósty, był szybki.
Struve opadł z lekkim stęknięciem na konar. Patrzył na mnie ze zmrużonymi oczami, gdy przysiadałam naprzeciw niego. Moja czujność ani trochę nie malała. Nadal miałam obawy dotyczące niego. Przecież mógł mnie zepchnąć, tak jak Legolas.
-Dzięki-prychnął, przełykając z wysiłkiem ślinę.
-Niby za co? Przecież w żaden sposób ci nie pomogłam.
-Nie zabiłaś mnie. Za to ci dziękuje.
Gdy tak siedzieliśmy, a Struve nadal gapił się na mnie, rozmyślałam nad jego słowami. Nie zabiłaś mnie.  Czy on sobie myślał, że jestem maszyną do zabijania? Lecz miałam nawet niezłe powody, żeby go zamordować z zimną krwią. Był w sojuszu z Kevinem, Stellą i Violet. Przyczynił się do zamachu na moje życie.
Postanowiłam przerwać tą trudną ciszę. Spojrzałam na dzikie koty, krążące wokoło naszego drzewa. Cicho warczały i węszyły, kłapiąc zębami.
-Jak- chrypnęłam.- Jak się tu dostałeś? – chłopak popatrzył na mnie niepewnie.- Znaczy, jak cię dorwały?
Przez chwilę nadal się przyglądał moim oczom, wprawiając mnie w zakłopotanie. Może zastanawia się, jak mnie zabić?
-Chodziłem koło wulkanu- zaczął w końcu.- Badałem tunele, po tym…- spojrzał na mnie znacząco.-  Po sojuszu w Kevinie. Boże, naprawdę kazałaś mi to powiedzieć?- potaknęłam lekko, wsłuchując się ostrożnie w każdy szczegół. Jego słowa była jak melodia dla mych uszu. Przecież dawno z nikim nie rozmawiałam.- Kontynuując.  Badałem tunele, aby dotrzeć do Rogu. Miałem nadzieje, że znajdę jakieś fanty. Natknąłem się na pechową drogę i nagle z ciemności wyskoczyły dzikie koty – wzdrygnął się.- Biegłem i dotarłem tutaj.
-To musiałeś długo biec- mruknęłam, skubiąc korę.- Jak to wytrzymałeś?
-O co ci chodzi? – Struve zmarszczył brwi.- Chyba już wiem. Jak długo biegłem? Pięć minut? Wulkan jest niedaleko, jeżeli wejdziesz wyżej , to zobaczysz.
-Co?- wydukałam, rozglądając się wokół. Mój cały plan przeżycia na arenie  polegał na tym, by odizolować się od reszty trybutów. Jednak strumyk mnie zdradził.  Mój jedyny przyjaciel. Towarzysz podróży…- Dobra, nie ważne.
-Hm- chrząknął.- A może opowiesz mi , co przez ten czas robiłaś? Gdzie Legolas?
Chłopak był chyba naprawdę głupi, skoro opowiedział mi o swoim pobycie na arenie. Wiem czego się teraz boi- zwierzyny i ciemności. Ale czy mogłam mu zaufać, tak jak on mi?  Czy mogłam mu powiedzieć, że zabiłam Legolasa? Nie… nie. Lepiej nie. Przez cały czas patrzyłby na mnie jak na morderczynie. Prawda?
-Zabili go- jęknęłam. Kłamstwo zapiekło mnie w policzki. Może i matka miała rację. Mogłaby być ze mnie nawet dobra aktorka.- Nie mogłam powstrzymać jakiegoś chłopaka, który zepchnął go ze skalnej półki. W końcu i napastnik Legolasa zginął.
-To wyjaśnia dlaczego masz łuk.- uśmiechnął się. Uwierzył mi. W tym nawet ładnym blondynie, kryje się łatwowierny nastolatek. Jak mogłam tego nie zauważyć?- A jak się tu dostałaś?
-Przyleciałam poduszkowcem, wiesz?- burknęłam, spoglądając na dół. Zwierząt już nie było, prawdopodobnie straciły nadzieję, na jedzenie.- Będziemy tu siedzieć?
-Ktoś tu ma humorki- roześmiał się, schodząc z drzewa. Zaczął mnie powoli denerwować. Ciągle dopytywał się, co robiłam, gdzie byłam i z kim. Prawie jak ojciec.  
Gdy dotarliśmy na dół, uważnie sprawdziłam, czy wszystko mam. W plecaku powoli hulał wiatr, gdyż jedzenie się skończyło. Jedynie bidon, chusteczki i maść wypełniały tą pustą jaskinie niedźwiedzia.  Kołczan zawiesiłam na lewym ramieniu, a plecak na prawym. Łuk przełożyłam przez ramię. Cep trzymałam w dłoni, w razie wypadku.
-Czyli mamy sojusz?- zapytał ostrożnie Struve, otrzepując ręce.- Tak?
-Mhym- wyciągnął dłoń, a ja niemrawo ją uścisnęłam.- Tylko nie pozwalaj sobie na zbyt dużo i trzymaj się trochę dalej ode mnie.
Cichy tupot naszych butów powoli oddalał nas od naszego miejsca spotkania. Postanowiliśmy kontynuować mój plan-  stopniowo iść w stronę zakamarków areny. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Nie miałam ochoty na rozmowę, a na dodatek przeżyłam już podróż, bez żadnych wymieniania słów. Jak ja sobie poradziłam, to on też. Czasem zatrzymywaliśmy się, ponieważ Struve musiał odpocząć. Zlatywało wtedy z jakieś pół godziny, lecz potem kontynuowaliśmy wędrówkę.
Gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a niebo robiło się różowawe, znaleźliśmy małe jeziorko. Postanowiliśmy spędzić tu noc. Napełniłam wodę w bidonie z burczącym brzuchem. Kątem oka zauważyłam, że Struve wszedł do jeziora. Jego plecak leżał przy brzegu.
Pewnie i tak by nie zauważył żadnych braków, a nic mi nie szkodzi zajrzeć. W kuckach dotarłam do jego ekwipunku. Bidon, nadgryziona kanapka, zapałki i jabłko. Sprawdziłam jedzenie. Kanapka składała się z tych samych składników co moja. Ukradłam ją i w kilka  sekund zniknęła. Jak było widać, Valeria również pamiętała o drugim trybucie z Dystryktu Szóstego.
Struve wyszedł z wody, gdy siedziałam na omszałym kamieniu mocząc czubki butów w wodzie. Myślałam, czy też się nie wykąpać, ale nie chciałabym, aby całe Panem i  Struve widzieli mnie gołą czy w samej bieliźnie. Zbyt upokarzające.
-Masz ochotę na jabłko?- spytał chłopak zakładając koszulkę.
-Nie , dzięki. Zjadłam twoją kanapkę- z czystym sumieniem, spoglądałam na taflę wody. 
-Co?!-jęknął i jedną ręką szukał w plecaku nieistniejącej już kanapki.
-Przepraszam, nie jadłam nic od wczorajszego dnia- patrzyłam na niego, wstając z kamienia.- Gdy coś znajdę do jedzenia oddam ci to. Gra się fair, prawda?
Rozsiedliśmy się na ‘’plaży’’. Nie rozpalaliśmy ogniska, ponieważ było ciepło, a do tego każdy trybut w promieniu kilku kilometrów dojrzałby kłębki dymu, unoszące się nad zieloną powłoką lasu. Struve zajadał jabłko, ja rozmyślałam. Rozmyślałam nad sensem życia i o tym, czy będę musiała zabić Struva. Może i był z niego lekki przygłup, lecz zależało mi na nim. Był moim sojusznikiem i razem ze mną został wylosowany do tej gry.
-Może rozejrzę się trochę po okolicy, a ty znajdź miejsce do spania. Dobrze?- zapytałam.
-Okej-uśmiechnął się, wstając i otrzepując ręce z piasku.
Dla zmyłki obeszłam jezioro kilka razy, pod czujnym okiem Struva. Po chwili schowałam się za dość dużym krzakiem o spiczastych listkach. Musiałam zobaczyć, co robi chłopak pod moją nieobecnością.
Na początku rozejrzał się nie pewnie, szepcząc moje imię. Wzruszył ramionami, gdy nie doczekał się odpowiedzi. Nie obchodziło go to, że mogłam zginąć. Nie martwi się o mnie jak Peeta o Katniss. Sojusz nie warty niczego.

Cofnęłam się lekko do tyłu, ponieważ Struve prawdopodobnie zauważył moje rude włosy. Jednak stopy wykryły pustą przestrzeń. Gdy zorientowałam się co się dzieje, było już za późno. Spadałam.
~~~ 
Końcówka kompletnie mi się nie podoba ;-;
Ani trochę, a dopiero teraz, jak wkleiłam ten rozdział na bloga z dokumentu, to wydaje mi się taki krótki. 
Ach ta Shireen i jej problemy życiowe. XD
Myślałam, czy nie zamówić nowego szablonu. Ten wydaje się taki oklepany, banalny i trochę już mi się mniej podoba. Lily, poradzisz mi coś? Przecież to już jest twój zawód. Musisz mi pomagać w każdym problemie ^-^.
Polecam te piękne jak dziewoja dźwięki. Uwaga! >KLIK<. Pomagają w pisaniu. Sama nie wiem czemu, kiedyś jeszcze słuchałam soundtracki z wszystkich trzech sezonów Gry o Tron, czy lista piosenek Karliene. A jak pisałam jeszcze pierwszego bloga, w moje uszy wpadły soundtracki z Dziewczyny w czerwonej pelerynie. A wy? Macie jakieś piosenki , ułatwiające pisanie? Znalazłam ostatnio pełny soundtrack z WPO. >KLIK<
Pozdrawiam
chora Slendy, która siedzi w domu!

wtorek, 3 grudnia 2013

Liebster Award




Zostałam nominowana przez Lily, za co bardzo dziękuje <i za tamto również c:>
Możliwe , że ten post was trochę zszokuje w stosunku do mojej osoby ;>

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę'' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów , więc  daje możliwość rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Oto pytania do mnie i ich odpowiedzi :)

1. Czemu akurat taki temat bloga, a nie inny?
Hmm. Zanim przejdziemy do pytania, czemu taki temat, muszę wam opowiedzieć całą moją historię z Bloggerem. A więc <ekhem> : Nigdy nie paliłam się do założenia bloga. Po prostu jakoś w styczniu tego roku myślałam, że piszę niczym Suzanne Collins czy Veronica Roth. Oczywiście ''coś'' tam wypłynęło i zapisałam to w Wordzie. Gdzieś to nadal mam i jak ostatnio sobie grzebałam między foldery znalazłam moje cudo. Po przeczytaniu pomyślałam ,,Kim ja byłam?''. Mogę wam kiedyś pokazać, jakby ktoś by chciał. Oczywiście moje wspaniałe dzieło zaczyna się od początku któryś tam Igrzysk <Igrzyska muszą być c:> a kończy się ucieczką przed rzezią pod Rogiem. Kontynuując. Nie pamiętam kiedy napisałam pierwszy rozdział na świętej pamięci starym blogu. Był on stworzony do tej pierwszej historii ale zmieniłam zdanie. Kolejne bazgranie itp. Wtedy poznałam takie osoby jak Lily czy Christina. To one napisały mi : ,,Wszystko fajnie, lecz mieszasz czasy.'' XD Pamiętam jeszcze jak czekałam na jakikolwiek komentarz. Myślałam, że będą mnie chwalić. C':
Jest jeszcze opowieść z tymi dwoma blogami, lecz nie chce mi się ich opisywać. W głowie pozostaną mi te wspomnienia na zawsze.
Wracając do tematu, od którego tak odpłynęłam. Dlaczego temat taki, a nie inny? Ponieważ właśnie to Igrzyska zainspirowały mnie do pisania.
2.Pierwszy film, na którym byłaś w kinie?
Wydaje mi się, że ,,Shrek''. Albo ,,Pan Fasola na wakacjach''. Nie pamiętam XD
Jedyne co wiem, to ,  że właśnie na tym drugim moja mama z bratem mi czytali, bo nie przewidzieli tego, że  film będzie z napisami :>
3. Ulubiony pisarz?
Przeszłam przez tyle różnych opowieści ,jak i również etapów: Mikołajek, Wampiryzm ze Zmierzchem itp. Kocham wiele książek, jak i szanuje pisarzy, lecz na razie moim ulubionym jest Pan George R. R. Martin. Niedawno <MAJ!> zagłębiłam się w jego ''serie'' grubych, ale to SERIO grubych książek ,,Pieśni Lodu i Ognia'' Większość osób zna te książki dzięki Grze o Tron. Yep. Jestem jedną z tych osób. Ale przeczytałam < jak dotąd> wszystkie :D
,,Noc jest ciemna i pełna rzep.'' 
4.Gdybyś mogła żyć w jakimkolwiek kraju na świecie, jaki byłby to kraj?
Myślę, że :
a) Francja
b)Włochy
Włochy z tego, że Assassina męczę od drugiej części <tag, gram>. Zżyłam się z Eziem i myślę, że to on był najlepszym assassinem. XD
5. Do jakiej szkoły chodzisz? Klasy profilowanej?
Wasze życie się właśnie zawala , otóż:
Chodzę do szóstej klasy.
Tak kochani, mam dwanaście lat! <w styczniu 13 >
I moją klasą, która jest znana z podpalania koszu w  łazience, czy bijatykach or wyważaniu drzwi < taki szkolny gang.>, jest A o profilu pływackim i ratowniczym. Nie obwiniajcie mnie, że mam taką kochaną klasę. Tylko pięć dziewczyn na czternastu chłopaków. Taki lajf. 
6. Pierwotne promieniowanie kosmiczne w 90% składa się z protonów poruszających się z bardzo dużymi prędkościami. Średnia wartość całkowitej energii tych protonów wynosi 10 GeV. Jaka część prędkości światła stanowi prędkość (Liczę, że ktoś odpowie na to pytanie c:)
Sorcia Lil ;<
Mam teraz powtarzanie skali XD  
7.Jak myślisz, czy gdyby spadł meteoryt na Ziemie, to czy ludzkość przeżyła?
Zależy jakiej wielkości i na jaką część ziemi. Jeżeli spadłby na Cebulandię/Pierogies <skreśl niewłaściwe> to  utłukę patelnią!
9. < Otóż to pytanie nie zdołałam przepisać ;-;. Zaglądajcie do Lil, jeżeli chcecie sprawdzić moją wiedzę.>
Zapraszam do 5 pytania. c:
10. Myślisz, że kiedykolwiek będzie możliwie przekroczenie prędkości światła?
Myślę, że tak.
11.Jaki jest Twój ulubiony aktor/-ka?
Jak na razie Jennifer Lawrence , Emilia Clarke i Kit Harington. c:

Pytania do was:

1. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogiem?

2. Najdłuższa książka jaką czytałeś/aś?

3. Kiedy ostatnio kłamałeś/aś?

4. Na jakim filmie przelałeś/aś najwięcej łez?

5. Twój ulubiony youtuber?

6. Kiedy dowiedziałeś/aś się co to jest Internet?

7. Odwiedziłeś jakieś kraje? 

8. Masz dywan w pokoju?

9. Jaką książkę aktualnie czytasz/ostatnio skończyleś/aś?

10. Co by było, gdyby Hitler czy inni dyktadorzy nie przyszliby na świat?

11. Zdarza ci się siedzieć po nocach na internecie lub czytając książkę?

Naprawdę nie wiem kogo nominować ;< Przepraszam. Mam teraz tak mało czasu, bo do 20 grudnia mam wystawiane oceny, a codziennie mam jakieś zajęcia dodatkowe <nawet w weekend>. Nawet teraz, piszę to o 23:21- godzinie mojego spania. Jeżeli ktokolwiek chce sobie odpowiedzieć na te pytania : śmiało!

Pozdrawiam
Slendy.