Rozdział dedykowany Oldze, Martynie i całej Igrzyskowej Ekipie ;)
Rozdział 8
-Teraz czas na Struve’a
Perthshire’a z Dystryktu Szóstego!- ogłosił Ceaser i na scenę wszedł wysoki
, jak i elegancki blondyn.
-Cześć Ceaser’rze!- roześmiał się Struve i uścisnął
mężczyźnie dłoń. Następnie usiadł i pomachał do tłumu.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Myślisz , że dobrze się przygotowałeś do areny?- spytał
Ceaser.
-Chyba tak.
-To wspaniale!- krzyknął szczęśliwie prowadzący.- Co myślisz
o innych trybutach, boisz się ich?
-Uważam, że niektóre osoby to twardy orzech do
zgryzienia. Zauważyłem, że kilka z nich
nawet nie lubi alkoholu.- roześmiał i uśmiechnął się.
Wzdrygnęłam się.
To ja mu wylałam wino…
- Jak myślisz Struve, co możemy spotkać na arenie?
-Myślę, że będzie tam dużo zwierząt.- zapatrzył się.- Jak
przejrzałem starsze edycje Igrzysk, nie było tam żadnych ogromnych , oraz
pustych terenów. Same lasy, ruiny. Na pewno w tym roku będzie jakaś pustynia.
-No cóż.- cmoknął Ceaser.- To chyba jedna z najgorszych
aren- zaraz po lodowcu…
-Ale raz się żyje!- zażartował trybut, przez co całe trybuny
ludzi zaczęły się śmiać.
- Jeszcze jedno pytanie, przed końcem wywiadu. Struve, co
myślisz o wywiadzie Shireen?
-Był… spektakularny. Pewnie ma teraz całą kupę sponsorów.
-Zapewnie ty również!- uśmiechnął się Ceaser.
Ding!
-Niestety- twój czas minął. Dziękuje ci
i mam nadzieje, że jeszcze przeprowadzę z tobą niejeden wywiad.
Struve zszedł ze sceny.
-Niezła z ciebie aktorka.- szepnął mi do ucha.
~~~
Zanim poszliśmy do pokoi, musiało minąć kilkadziesiąt minut
do końca wywiadu.
W końcu, kiedy chłopak z Dwunastki skończył swoją rozmowę z
Ceaser’em, odśpiewaliśmy hymn i ruszyliśmy do apartamentów.
Od razu rzuciłam się do łóżka, gdzie zaczęły nękać mnie
koszmary.
~~~
Na zegarze widniała 05:08
Dlaczego ja do cholery się ciągle budzę?!
Próbowałam różnych sposobów.
Nawet poprosiłam o środki
nasenne, jednak Librae oznajmiła mi, że zaszkodzi mi tylko na dzisiejszych
zmaganiach na arenie.
Jednak poddałam się i ruszyłam coś zjeść.
Zamówiłam górę różowej jajecznicy i pochłonęłam ją w
całości.
O jakieś 06:30 na śniadanie przyszli mentorzy, Librae i
Struve.
- W pokoju masz ubrania.- powiedział smutno Fir.
Na kanapie w pokoju znalazłam
zieloną bluzkę do pępka; krótką ,
ciemnozieloną kurtkę; spodnie , również w tym samym odcieniu, na których
były poprzyczepiane kremowe ochraniacze i białe buty.
Ubrałam się i związałam włosy w supeł.
Teraz muszę tylko czekać na piekło.
~~~
-Już czas.- wyjrzała zza drzwi Valeria.
Wstałam i rozejrzałam się. to był, prawdopodobnie mój
ostatni pobyt tutaj. Szansa jedna na milion. Ale zawsze jakaś jest.
Razem z Valerią dotarłyśmy na lotnisko, gdzie czekali już na
mnie Librae, Fir i poduszkowiec.
-Będzie mi was brakować.- powiedziałam i przytuliłam ich
wszystkich.
-Dasz sobie radę.- szepnął Fir podczas uścisku.
Zamieniliśmy jeszcze kilka , jakby, wzruszających słów i
ruszyłam w kierunku poduszkowca.
Tam złapałam się drabiny, która po chwili unieruchomiła
prądem moje drobne ciało. Drabina powoli
kierowała się do góry.
Kiedy dotarłam do środka, znowu mogłam normalnie
funkcjonować i skierowałam się do siedzeń, gdzie czekała reszta trybutów.
Usiadłam między Emily ,a Amy.
-To będzie bułka z masłem.- powiedziała sojuszniczka z Dzięwiątki. Potaknęłam jej z niechęcią.
Podeszła do mnie kobieta
-Nie ruszaj się.- powiedziała i wszczepiła mi pod skórę
jakiś czip.
-Co to jest…?- chrypnęłam.
-Lokalizator.- odparła i poszła dalej.
Poczułam, że poduszkowiec zaczął lekko się unosić.
-Dotrzemy za jakieś 30 minut.- pisnęła szczęśliwie Amy, a
Emily zaśmiała się.
Na szczęście przyszła po mnie moja stylistka, która
zaprowadziła mnie do osobnego pokoju.
Było tam pełno jedzenia i picia.
-Jedz ile chcesz.- powiedziała i usiadła.
Nie byłam aż tak głodna, jak rano, lecz próbowałam jeść jak
najwięcej- ignorując to, że mam pełny brzuch.
Po jakiś dziesięciu minutach szyby pociemniały.
To oznacza tylko jedno- jesteśmy na miejscu.
~~~
Szłam, prowadząca przez Strażników Pokoju, pod areną , gdzie
mam znaleźć moją stylistkę.
Mężczyźni otwierają mi drzwi jakiegoś pokoju, a kiedy
weszłam- zamknęli je, zostawiając mnie samą.
-Shireen.- wyszeptał kobiecy głos za moimi plecami.
Odwracam się i widzę Athelę, wyglądającą na zmęczoną.
-Nie dam rady.-
trzęsłam się i usiadłam na kanapie. Tam stylistka założyła na mnie
kremowe ochraniacze na ramiona i czarne rękawiczki
z wycięciami na palce.
-Przeżyjesz.- powiedziała i uścisnęła mnie. Następnie podała
mi szklankę wody, którą kazała wypić.
Po chwili, zimny głos kobiety z głośnika, oznajmia mi, że
już czas.
-Dam ci małą radę.- powiedziała stylistka.- Trzymaj się z
dala od Rogu Obfitości i Struva.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją po raz ostatni.
-Dziękuje za wszystko.- bełktałam, płacząc.
-Nie musisz.- pocieszyła mnie i otarła łzę z policzka.
Weszłam do szklanego cylindra. Nic nie słyszałam. Po chwili
podest zaczął się podnosić.
Gorąco…
Może przez to, że się denerwuję? Nie…
Zamykam oczy, akurat, kiedy ostre światło oświetliło mnie.
Po chwili lekko uchylam powieki.
-Panie i Panowie! Siedemdziesiąte Szóste Głodowe Igrzyska uważam za rozpoczęte! –
oznajmił wesoły głos Ceaser’a
Filckermana..
~~~
Więc jesteśmy już prawie na arenie, ;>