poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 14

Wszędzie było parno, a mgła rozprzestrzeniała się jak choroba.  Cętkowani tancerze sunęli za Struvem, bliskim omdlenia. Ciągle dyszał. Gdy mnie dostrzegł, w jego oczach zalśniła iskierka radości. Zmienił kierunek ucieczki w moją stronę.
Za pierwszym razem pomyślałam, że super. Struve nie chce mnie zabić, tylko ma ochotę zawrzeć ze mną sojusz. W końcu zmrużę oczy. Jednak, gdy chłopak był coraz bliżej, uświadomiłam sobie ,dlaczego zmienił kierunek. Za mną jest wielkie drzewo. A Struve miał zostać przekąską dla zwierząt.
Szybkim susem wdrapałam się na rozległe konary. Poganiałam na głos chłopaka. W końcu dotarł i ledwo wspiął się na drzewo. Koty dopiero przecinały strumyk. Jak na Dystrykt Szósty, był szybki.
Struve opadł z lekkim stęknięciem na konar. Patrzył na mnie ze zmrużonymi oczami, gdy przysiadałam naprzeciw niego. Moja czujność ani trochę nie malała. Nadal miałam obawy dotyczące niego. Przecież mógł mnie zepchnąć, tak jak Legolas.
-Dzięki-prychnął, przełykając z wysiłkiem ślinę.
-Niby za co? Przecież w żaden sposób ci nie pomogłam.
-Nie zabiłaś mnie. Za to ci dziękuje.
Gdy tak siedzieliśmy, a Struve nadal gapił się na mnie, rozmyślałam nad jego słowami. Nie zabiłaś mnie.  Czy on sobie myślał, że jestem maszyną do zabijania? Lecz miałam nawet niezłe powody, żeby go zamordować z zimną krwią. Był w sojuszu z Kevinem, Stellą i Violet. Przyczynił się do zamachu na moje życie.
Postanowiłam przerwać tą trudną ciszę. Spojrzałam na dzikie koty, krążące wokoło naszego drzewa. Cicho warczały i węszyły, kłapiąc zębami.
-Jak- chrypnęłam.- Jak się tu dostałeś? – chłopak popatrzył na mnie niepewnie.- Znaczy, jak cię dorwały?
Przez chwilę nadal się przyglądał moim oczom, wprawiając mnie w zakłopotanie. Może zastanawia się, jak mnie zabić?
-Chodziłem koło wulkanu- zaczął w końcu.- Badałem tunele, po tym…- spojrzał na mnie znacząco.-  Po sojuszu w Kevinie. Boże, naprawdę kazałaś mi to powiedzieć?- potaknęłam lekko, wsłuchując się ostrożnie w każdy szczegół. Jego słowa była jak melodia dla mych uszu. Przecież dawno z nikim nie rozmawiałam.- Kontynuując.  Badałem tunele, aby dotrzeć do Rogu. Miałem nadzieje, że znajdę jakieś fanty. Natknąłem się na pechową drogę i nagle z ciemności wyskoczyły dzikie koty – wzdrygnął się.- Biegłem i dotarłem tutaj.
-To musiałeś długo biec- mruknęłam, skubiąc korę.- Jak to wytrzymałeś?
-O co ci chodzi? – Struve zmarszczył brwi.- Chyba już wiem. Jak długo biegłem? Pięć minut? Wulkan jest niedaleko, jeżeli wejdziesz wyżej , to zobaczysz.
-Co?- wydukałam, rozglądając się wokół. Mój cały plan przeżycia na arenie  polegał na tym, by odizolować się od reszty trybutów. Jednak strumyk mnie zdradził.  Mój jedyny przyjaciel. Towarzysz podróży…- Dobra, nie ważne.
-Hm- chrząknął.- A może opowiesz mi , co przez ten czas robiłaś? Gdzie Legolas?
Chłopak był chyba naprawdę głupi, skoro opowiedział mi o swoim pobycie na arenie. Wiem czego się teraz boi- zwierzyny i ciemności. Ale czy mogłam mu zaufać, tak jak on mi?  Czy mogłam mu powiedzieć, że zabiłam Legolasa? Nie… nie. Lepiej nie. Przez cały czas patrzyłby na mnie jak na morderczynie. Prawda?
-Zabili go- jęknęłam. Kłamstwo zapiekło mnie w policzki. Może i matka miała rację. Mogłaby być ze mnie nawet dobra aktorka.- Nie mogłam powstrzymać jakiegoś chłopaka, który zepchnął go ze skalnej półki. W końcu i napastnik Legolasa zginął.
-To wyjaśnia dlaczego masz łuk.- uśmiechnął się. Uwierzył mi. W tym nawet ładnym blondynie, kryje się łatwowierny nastolatek. Jak mogłam tego nie zauważyć?- A jak się tu dostałaś?
-Przyleciałam poduszkowcem, wiesz?- burknęłam, spoglądając na dół. Zwierząt już nie było, prawdopodobnie straciły nadzieję, na jedzenie.- Będziemy tu siedzieć?
-Ktoś tu ma humorki- roześmiał się, schodząc z drzewa. Zaczął mnie powoli denerwować. Ciągle dopytywał się, co robiłam, gdzie byłam i z kim. Prawie jak ojciec.  
Gdy dotarliśmy na dół, uważnie sprawdziłam, czy wszystko mam. W plecaku powoli hulał wiatr, gdyż jedzenie się skończyło. Jedynie bidon, chusteczki i maść wypełniały tą pustą jaskinie niedźwiedzia.  Kołczan zawiesiłam na lewym ramieniu, a plecak na prawym. Łuk przełożyłam przez ramię. Cep trzymałam w dłoni, w razie wypadku.
-Czyli mamy sojusz?- zapytał ostrożnie Struve, otrzepując ręce.- Tak?
-Mhym- wyciągnął dłoń, a ja niemrawo ją uścisnęłam.- Tylko nie pozwalaj sobie na zbyt dużo i trzymaj się trochę dalej ode mnie.
Cichy tupot naszych butów powoli oddalał nas od naszego miejsca spotkania. Postanowiliśmy kontynuować mój plan-  stopniowo iść w stronę zakamarków areny. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Nie miałam ochoty na rozmowę, a na dodatek przeżyłam już podróż, bez żadnych wymieniania słów. Jak ja sobie poradziłam, to on też. Czasem zatrzymywaliśmy się, ponieważ Struve musiał odpocząć. Zlatywało wtedy z jakieś pół godziny, lecz potem kontynuowaliśmy wędrówkę.
Gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a niebo robiło się różowawe, znaleźliśmy małe jeziorko. Postanowiliśmy spędzić tu noc. Napełniłam wodę w bidonie z burczącym brzuchem. Kątem oka zauważyłam, że Struve wszedł do jeziora. Jego plecak leżał przy brzegu.
Pewnie i tak by nie zauważył żadnych braków, a nic mi nie szkodzi zajrzeć. W kuckach dotarłam do jego ekwipunku. Bidon, nadgryziona kanapka, zapałki i jabłko. Sprawdziłam jedzenie. Kanapka składała się z tych samych składników co moja. Ukradłam ją i w kilka  sekund zniknęła. Jak było widać, Valeria również pamiętała o drugim trybucie z Dystryktu Szóstego.
Struve wyszedł z wody, gdy siedziałam na omszałym kamieniu mocząc czubki butów w wodzie. Myślałam, czy też się nie wykąpać, ale nie chciałabym, aby całe Panem i  Struve widzieli mnie gołą czy w samej bieliźnie. Zbyt upokarzające.
-Masz ochotę na jabłko?- spytał chłopak zakładając koszulkę.
-Nie , dzięki. Zjadłam twoją kanapkę- z czystym sumieniem, spoglądałam na taflę wody. 
-Co?!-jęknął i jedną ręką szukał w plecaku nieistniejącej już kanapki.
-Przepraszam, nie jadłam nic od wczorajszego dnia- patrzyłam na niego, wstając z kamienia.- Gdy coś znajdę do jedzenia oddam ci to. Gra się fair, prawda?
Rozsiedliśmy się na ‘’plaży’’. Nie rozpalaliśmy ogniska, ponieważ było ciepło, a do tego każdy trybut w promieniu kilku kilometrów dojrzałby kłębki dymu, unoszące się nad zieloną powłoką lasu. Struve zajadał jabłko, ja rozmyślałam. Rozmyślałam nad sensem życia i o tym, czy będę musiała zabić Struva. Może i był z niego lekki przygłup, lecz zależało mi na nim. Był moim sojusznikiem i razem ze mną został wylosowany do tej gry.
-Może rozejrzę się trochę po okolicy, a ty znajdź miejsce do spania. Dobrze?- zapytałam.
-Okej-uśmiechnął się, wstając i otrzepując ręce z piasku.
Dla zmyłki obeszłam jezioro kilka razy, pod czujnym okiem Struva. Po chwili schowałam się za dość dużym krzakiem o spiczastych listkach. Musiałam zobaczyć, co robi chłopak pod moją nieobecnością.
Na początku rozejrzał się nie pewnie, szepcząc moje imię. Wzruszył ramionami, gdy nie doczekał się odpowiedzi. Nie obchodziło go to, że mogłam zginąć. Nie martwi się o mnie jak Peeta o Katniss. Sojusz nie warty niczego.

Cofnęłam się lekko do tyłu, ponieważ Struve prawdopodobnie zauważył moje rude włosy. Jednak stopy wykryły pustą przestrzeń. Gdy zorientowałam się co się dzieje, było już za późno. Spadałam.
~~~ 
Końcówka kompletnie mi się nie podoba ;-;
Ani trochę, a dopiero teraz, jak wkleiłam ten rozdział na bloga z dokumentu, to wydaje mi się taki krótki. 
Ach ta Shireen i jej problemy życiowe. XD
Myślałam, czy nie zamówić nowego szablonu. Ten wydaje się taki oklepany, banalny i trochę już mi się mniej podoba. Lily, poradzisz mi coś? Przecież to już jest twój zawód. Musisz mi pomagać w każdym problemie ^-^.
Polecam te piękne jak dziewoja dźwięki. Uwaga! >KLIK<. Pomagają w pisaniu. Sama nie wiem czemu, kiedyś jeszcze słuchałam soundtracki z wszystkich trzech sezonów Gry o Tron, czy lista piosenek Karliene. A jak pisałam jeszcze pierwszego bloga, w moje uszy wpadły soundtracki z Dziewczyny w czerwonej pelerynie. A wy? Macie jakieś piosenki , ułatwiające pisanie? Znalazłam ostatnio pełny soundtrack z WPO. >KLIK<
Pozdrawiam
chora Slendy, która siedzi w domu!

3 komentarze:

  1. Hohoho, kogo tu mamy? Struve... czemu go nie pamiętam? ehh... nie mam za dobrej pamięci do wszystkich imion :/ wydaje się być... taki... taki... taki trochę nijaki...
    "Gra się fair, prawda?" Hahahahahahaha xD na igrzyskach? Ja bym się nie spodziewała zasad "fair play" tutaj xD
    Nie ufałabym mu (powtarzam to chyba praktycznie przy każdym sojuszu, ale co tam)
    Pod koniec myślałam już, że coś knuje...
    "Nie obchodziło go to, że mogłam zginąć. Nie martwi się o mnie jak Peeta o Katniss. Sojusz nie warty niczego." i tu bym trochę się nie zgodziła. Nawet bardzo. Peeta w końcu kochał Katniss, czy teraz Shir oczekuje, że jakikolwiek sojusznik, a tym bardziej ten, z którym przed chwilą się sprzymierzyła, będzie gotów poświęcić za nią swoje życie i robić wszystko, by przeżyła? Nie, nie, nie, tu każdemu chodzi jedynie o przeżycie. SWOJE przeżycie.
    Nie no, jej nie zabijaj... nie mam komu kibicować jak zginie :<
    Hahahahahaha xD w końcu znalazłam sobie zajęcie na przyszłość ^_^ już się nie muszę niczym martwić xD
    Szablon? szablon, szablon, szablon... ja nie zrobię, bo nie umiem, tego możesz być pewna xD Dobra, poważnie, możesz zmienić jak chcesz. akurat jeśli chodzi o to, to doskonale Cię rozumiem, sama już na swój nie mogę patrzeć... chociaż ja go mam od 37 rozdziałów, a Ty od 14 xp możesz zawsze zamiast zamawiać o razu, poszukać jakiegoś. Jak znajdę trochę czasu, to mogę też czegoś poszukać c:
    Ale Ci dobrze... też bym chciała zachorować -,-
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Nie pytałam wcześniej, bo napisałaś, że siedzisz chora w domu :p
      Jak tam sytuacja z Inez?

      Usuń
  2. Hejka!
    Od jakiegoś czasu szukałam dobrego fanfiction o Igrzyskach, ale cóż... Albo urwane w połowie, albo autor postawił na oklepany pomysł, miłość trybutów (rzygam miłością). Nawet nie pamiętam jak trafiłam tutaj. Wczoraj wieczorem przeczytałam większość rozdziałów, dziś dokończyłam i postaram się streścić moje odczucia.
    1. Muszę przyznać, że na początku średnio mi się podobało. Wiesz, do mojego mózgu nie dociera informacja, że piszesz opowiadanie, a nie książkę i nie znajdę tutaj mnóstwa opisów. W pierwszych rozdziałach akcja leciała dla mnie za szybko. Czytałam dalej, bo chciałam zobaczyć, co będzie z Shireen. Teraz bardzo mi się podoba to, co robisz. Nie nudzisz czytelnika, lecz nie piszesz też planu na zasadzie: wyszła, zobaczyła, przywitała i tyle.
    2. Czasem zdarzają się jakieś błędy, ale to chyba bardziej ze zmęczenia czy nieuwagi a nie z niewiedzy, więc ciii, nic nie mówiłam c:
    3. Duży plus za niepowielanie wielkiego fenomenu w fickach. Jak już wcześniej wspominałam, nie lubię ficków z miłością trybutów, bo wtedy igrzyska schodzą na drugi plan.
    4. Ogółem, z rozdziału na rozdział obserwuję spory progres, serio. Trudno mi podać jakiś konkretny przykład, ale cóż... Na początku była historia mająca zadatki, teraz z wdziękiem serwujesz nam interesujące dodatki do naprawdę wciągającej opowieści.
    5. Ach, polubiłam Legolasa :x
    Pozdrawiam, pisz jak najszybciej i najlepiej!

    OdpowiedzUsuń